Podlewanie stropu
Po wylaniu stropu nastąpiło jakieś ogólne rozprężenie, emocje opadły i łapiemy oddech. W piątek wieczorem krótka wizyta, by sprawdzić, czy po deszczu wszystko w porządku. Wszystko pięknie wygląda, no i nawet podlewać nie trzeba. Za to tradycyjnie już niezidentyfikowane osobniki gatunku kociego pozostawiły po sobie pamiątkę :)
W sobotę koło południa sprawiliśmy naszemu stropowi prysznic i.... tyle.
No i na koniec na budowie pojawił się niespodziewany gość. Obejrzał mury, sprawdził, czy stemple dobrze stoją, policzył pozostałe pręty zbrojeniowe, zweryfikował sypkość piasku i ... obwąchał wszystkie cegły.
Koty, psy, kiedyś wieczorem na ulicy pojawiła się locha z małym. Ciekawe, jakie zwierzęta jeszcze nas nawiedzą.