Śmieci, śmieci, śmieci... cz.2.
Byłem przygotowany na to, że pod poprzednim wpisem pojawi się wiele komentarzy typu: Kto to widział tak się zapuścić? albo Przegięcie! Taki śmietnik koło własnego domu!. Na szczęście byliście dla nas wyrozumiali :)
No właśnie. Ale dlaczego ta góra śmieci tak nam urosła? Na początku nie była duża, później jak już była zauważalna, umówiliśmy się z ekipą budującą, że po zakończeniu dachu za parę stówek zabiorą wszystkie śmieci. Niestety, Wykonawca strzelił na koniec focha i zostawił nas z problemem. Nie przejmowaliśmy się tym, bo znajomi mówili nam, że na koniec budowy zamówili w MGK duży kontener na śmieci i wszystko tam wrzucili. Opłata - paręset złotych.
Niestety, w międzyczasie przepisy się zmieniły, ceny wywozu śmieci budowlanych w naszym mieście skoczyły horrendalnie i trzeba było szukać innych rozwiązań. Zgodnie z sugestią komentujących poprzedni wpis można oddać niektóre odpady do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Wymagane jest jednak, aby odpady nie były zmieszane.
Wzięliśmy się więc za sortowanie śmieci i zmniejszanie ich objętości. Zaczęliśmy od tych, które zalegały w domu.
Przy okazji pochwalimy się pierwszą lampą w naszym domu - to ta żarówka osadzona na rolce pomarańczowej siatki :)
Dzięki niej możliwa była praca również po zmierzchu.
Wieczorami robiło się naprawdę nastrojowo :)
Później przystąpiliśmy do segregacji śmieci na zewnątrz. Żeby ich nie przekładać z kąta w kąt, postanowiliśmy zamówić kontener i od razu do niego wrzucać śmieci. Znaleźliśmy firmę, która za 500 złotych wywiezie zmieszane śmieci w objętości 7 metrów sześciennych. Niestety, samochód się zakopał w piachu i nie udało się postawić kontenera blisko przy śmieciach, tylko tuż przy ulicy. W dodatku kontener był w opłakanym stanie.
Prawie całe dno przerdzewiałe, dziury w burtach - po prostu złom. Na moje uwagi na temat stanu kontenera kierowca odpowiedział: Spokojnie, jeszcze trochę wytrzyma. Zobaczymy.
Póki co wzięliśmy się za segregację naszej góry. Styropiany i pianki do worków, papiery i tektura do spalenia, folie na prawo, plastiki na lewo a gruz zostaje na środku.
Góra nieznacznie straciła na wysokości, za to zyskała na szerokości.
Gdyby kontener stał blisko tej góry, to może pokusilibyśmy się o przerzucenie gruzu łopatami. Ale wożenie taczkami na odcinku 30 metrów wcale nam się nie podobało. Czekamy więc na koparkę.